sobota, 17 października 2015

The Walk - recenzja


Czekałem na ten film z lekkim zaintrygowaniem, bo to w końcu Robert Zemeckis. Jednocześnie dziwiłem się niezmiernie reżyserowi, że poświecił na niego czas. Doskonały oskarowy dokument „Man on wire” opowiedział już przecież wszystko w temacie. Główny bohater opisał szczegółowo całe wydarzenie, jego historia bawiła, czarowała, fascynowała i frapowała. Niewiele miejsca pozostawił autorowi fabularyzowanej wersji na pokazanie czegoś nowego.

sobota, 10 października 2015

Regression - recenzja


Alejandro Amenabar. Pamiętacie jeszcze tego inkaskiego ancymona? Hollywood zwróciło na niego uwagę po premierze hiszpańskojęzycznego "Otwórzy oczy", który doczekał się później amerykańskiego remake'a ("Vanilla Sky"). Następnie furorę zrobił horrorem z twistem ("Inni") oraz poruszającym dramatem o eutanazji ("W stronę morza"). Dobra passa zakończyła się w 2009 , gdy wyreżyserował przyjętą bez większego entuzjazmu "Agorę". To był jego ostatni film. Aż do teraz. Niestety...?

wtorek, 6 października 2015

Irreversible (Nieodwracalne) - recenzja


Nie mogę się zdecydować, czy forma obrana przez Gaspara Noe w filmie "Nieodwracalne" jest zbawienna dla psychiki widza, czy też wręcz przeciwnie, poniewiera nim jeszcze bardziej. Film zasłynął szokującą sceną gwałtu, o czym za chwilę, ale bardzo trudny w odbiorze jest od pierwszych minut. Uczucie dyskomfortu wywołuje już sama praca kamery, robiącej obłędne ruchy okrężne, które zwiastują kolejne chronologiczne skoki wstecz. A przeskakujemy z jednego bagna w kolejne. Stężenie agresji, nienawiści, przemocy, wulgarności, tak wizualnej jak i słownej, oraz buzującego testosteronu, jest przeogromne w pierwszych kilkudziesięciu minutach. Jest to męczące, traumatyzujące, a przy tym cholernie magnetyzujące. Nie sposób oderwać wzrok, przerwać seans i powiedzieć: "ok, dość, ja wysiadam".

sobota, 3 października 2015

The Martian (Marsjanin) - recenzja


No i takie filmy, panie Ridley Scott, to ja rozumiem. Zabawna i błyskotliwa historia o niezłomnej woli przetrwania, ogromnej pogodzie ducha i potencjale ludzkiej inteligencji oraz kreatywności. Film dźwiga na swoich barkach Matt Damon i robi to bez oznak zmęczenia. Jego bohater musi dwoić się i troić, żeby przeżyć na Czerwonej Planecie, jego orężem jest mózg, a tarczą pozytywne nastawienie. Serce widza jest cały czas po jego stronie. Dowcipkujący, kombinujący jak przeżyć, sadzący ziemniaki, odliczający racje żywnościowe, narzekający na muzykę disco, krzyczący z bezsilności w chwili desperacji, radośnie podskakujący w chwilach drobnych triumfów, wysadzający się w powietrze (no, prawie) oraz rzucający zawadiacki komentarz w kierunku Neila Armstronga - wszystko to się składa na ujmującą kreację odegraną bez cienia fałszu. W skrócie: bystry gość o powierzchowności sympatycznego (przypakowanego) przeciętniaka. Matt Damon był stworzony do tej roli.