niedziela, 23 sierpnia 2015

Fantastic Four (Fantastyczna czwórka) - recenzja


Film zabił mi ćwieka. Każdy już zapewne słyszał o problemach na planie. Reżyser, Josh Trank, zdradzał niestabilność psychiczną, nie potrafił się dogadać ze studiem, rozwalał meble w wynajętym mieszkaniu, Kate Mara była przez niego stale poniewierana, bo jej angaż został na nim wymuszony, a Miles Teller prawie wdał się z nim w bójkę. Nie był to najbardziej rozrywkowy plan zdjęciowy w historii kina.

środa, 5 sierpnia 2015

Southpaw (Do utraty sił) - recenzja


No niestety. To jeszcze nie teraz. Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Jake Gyllenhaal nie doczeka się w przyszłym roku Oskara. Nie jest to rola tak hipnotyzująca, niepokojąca, zagrana na skraju obłędu, jak ta z „Nightcrawlera”. Paradoksalnie, dzięki temu Jake ma jednak większą szansę na zdobycie przynajmniej nominacji. Byłby to wybór o wiele bezpieczniejszy, mniej uwierający zramolałych, konserwatywnych członków Akademii. Co nie znaczy, że zupełnie nie zasłużony. Aktor wykonał kawał pracy przygotowując się do roli, nabrał masy (a raczej odzyskał), imponująco wyrzeźbił ciało, nauczył się boksowania, a w tym zbierania również i cięgów. Jake nie gra boksera, on stał się bokserem. To widać w jego zachowaniu na ringu, mimice, sposobie poruszania i reagowania na ciosy wyprowadzane przez przeciwnika. Klasa.