sobota, 17 stycznia 2015

Historie Nie(d)opowiedziane: Total Recall 2, czyli dlaczego Paul Verhoeven nie nakręcił kontynuacji.

Hollywood z początku lat 90. znacząco różniło się od tego współczesnego. Pieniądze oczywiście od zawsze rządziły tym miejscem, ale pod wieloma względami zmieniło się podejście do sposobu pozyskiwania ich. W dzisiejszych czasach duży sukces finansowy „Pamięci absolutnej” (do tego z gwiazdą formatu Arnolda Schwarzeneggera) gwarantowałby podjęcie przynajmniej rozmów o ewentualnej realizacji sequela. Dwie dekady temu nikt nie wyraził nawet najmniejszego zainteresowania deklarowaną przez scenarzystów Shusetta i Goldmana chęcią do pracy nad kontynuacją. Sequele były wtedy uznawane za komercyjne upodlenie, którego unikał każdy szanujący się artysta. Takie podejście zrewidowano dopiero po ogromnym sukcesie filmów „Obcy – decydujące starcie” i „Terminator 2: Dzień Sądu”. Przeciwnicy współczesnego kina rozrywkowego mają więc jeszcze jeden powód do nienawidzenia Jamesa Camerona.


Początkowo Goldman planował zrealizowanie adaptacji kolejnej historii wymyślonej przez Philipa K. Dicka, „Raportu mniejszości”. Postanowił zrobić to w formie niskobudżetowego projektu, który sam wyreżyseruje. Z pomysłem udał się do Verhoevena licząc na to, że podejmie się on roli producenta wykonawczego, co mogłoby później wzbudzić większe zainteresowanie opinii publicznej. Verhoeven, po wcześniejszym przeczytaniu Dicka, nie tylko przystał na propozycję Goldmana, ale również wpadł na szatański pomysł powiązania historii z „Pamięcią absolutną” i tym samym zrealizowanie sequela. Holender argumentował, że tym sposobem nie powielaliby niczego z poprzedniego filmu, co umożliwiłoby Goldmanowi podążenie w zupełnie nowym kierunku, ale jednocześnie zachowano by tematyczną więź z pierwszą częścią.

Literacki oryginał opowiadał o przyszłości, w której organizacja Pre-Crime zapobiega przestępstwom zanim te staną się faktem. Korzystają w tym celu z pomocy ludzi obdarzonych telepatycznymi mocami. W filmowej „Pamięci absolutnej” wspomniano o zdolności niektórych mutantów do jasnowidzenia. To miało posłużyć za podstawę drugiej części opartej na historii znanej z „Raportu mniejszości”. Quaid miał założyć firmę wykorzystującą nadnaturalne umiejętności mutantów do przewidywania przestępstw i ochraniać w ten sposób obywateli Marsa. Z każdym kolejnym nowym pomysłem fabularnym projekt oddalał się jednak od realiów niskobudżetowej adaptacji i w efekcie rozrósł się tak bardzo, że Goldman musiał powściągnąć swoje reżyserskie ambicje i zadowolić się rolą scenarzysty i producenta. Wszystko wskazywało więc na to, że film niebawem zostanie zrealizowany (i będzie murowanym hitem). Z pomysłem zgłoszono się do Shusetta, któremu kontrakt zapewniał prawo do napisania pierwszej wersji scenariusza ewentualnej kontynuacji oraz możliwość zawetowania projektu, który nie przypadnie mu do gustu. Wszystko szło idealnie, panowie dogadali się bez problemu, scenariusz powstał w mgnieniu oka, Arnold wyraził zainteresowanie powtórzeniem roli Quaida, Verhoeven miał zamiar stanąć znowu za kamerą, wszyscy już praktycznie szykowali się do realizacji filmu i wtedy… Carolco zbankrutowało.

W efekcie zawirowań prawnych, scenarzyści posiedli prawo do własności zarówno opowiadania, jak i pierwszej wersji scenariusza, z którym natychmiast udali się do 20th Century Fox. W międzyczasie Verhoeven stracił jednak zainteresowanie projektem, zresztą i tak był już zbyt zajęty realizacją filmu „Showgirls”. Tak przynajmniej twierdził Goldman, Verhoeven dawał później do zrozumienia, że w efekcie zakulisowych rozgrywek projekt został mu odebrany i przekazany innemu Holendrowi, który kilka lat później zasłynął filmem „Speed – Niebezpieczna prędkość” (Jan De Bont). Studio, w porozumieniu z nowym reżyserem, postanowiło jednak zrezygnować z nawiązań do „Pamięci absolutnej” i wykorzystać wyjściowy scenariusz do zrealizowania samodzielnej adaptacji „Raportu mniejszości”. Adaptacji, która sama popadła w wieloletnie problemy realizacyjne. Jan De Bont, będący początkowo nowym gorącym nazwiskiem - po dużym sukcesie filmów o pędzącym autobusie oraz szalejącym huraganie („Twist”) - prędko popadł w niełaskę studia po porażkach finansowych filmów „Speed 2: Wyścig z czasem” oraz „Nawiedzony”. Nowa wersja scenariusza, napisana w roku 1995, nie zdołała przyciągnąć żadnego znanego aktora i dopiero, gdy projektem zainteresował się pod koniec lat 90. Steven Spielberg, realizacyjne koła zostały tak naprawdę wprawione w ruch.


W międzyczasie Carolco sprzedało telewizyjne prawa do marki Total Recall, co zaowocowało jednym sezonem serialu „Pamięć absolutna 2070” zrealizowanym przez Showtime. Shusett i Goldman uznali to za ostatni gwóźdź do trumny dla ich projektu, ponieważ studia filmowe z reguły nie podejmują się inwestowania w marki filmowe, nad którymi nie mają pełnej władzy. Okazało się jednak, że nadzieja jeszcze nie umarła. W 1997 Dimension Films zapłaciło ponad trzy miliony dolarów za możliwość realizacji kolejnych kinowych filmów powiązanych z „Pamięcią absolutną”. Ponoć dopiero później odkryli, że prawa telewizyjne zostały już sprzedane.

Bob Weinstein, współzałożyciel Dimension, zabrał się z zapałem do prac nad sequelem, już na wstępie skreślając z listy potencjalnych reżyserów nazwisko Verhoevena, który zdążył się już skompromitować w Hollywood bardzo źle przyjętym „Showgirls”. Wśród ewentualnych scenarzystów wypłynęło nazwisko młodego debiutanta, Matthew Cirulnicka, szczęśliwego posiadacza kontraktu z Miramaxem na trzy filmy. Młody twórca zwrócił na siebie uwagę scenariuszem dramatu sensacyjnego, zrealizowanym później pod tytułem „Płatne w całości”. Jeden z producentów wykonawczych jego debiutanckiego filmu pracował również nad nowym filmem o Quaidzie. Cirulnick skontaktował się poprzez niego z Weinsteinem i pozostałymi osobami z kręgu decyzyjnego, przedstawił swój pomysł na film i dostał zielone światło na dalsze prace nad nim.

Dimension nie wiedział wtedy jeszcze, że kontrakt Rona Shusetta obliguje ich do zatrudnienia go przy realizacji sequela, a sam Shusett, w efekcie różnych umów podjętych podczas prac nad „Raportem mniejszości”, zobligowany jest do pracy z Goldmanem. Dimension mogło wprawdzie poprosić duet scenarzystów o przerobienie pomysłu Cirulnicka w scenariusz, ale zamiast tego dało im wolną rękę, nie fatygując się nawet przedstawieniem im pomysłu młodego twórcy. Jak się okazało, nie przypadł on do gustu wszystkim członkom zarządu. W roku 1998 magazyn Variety ogłosił, że Schwarzenegger odbył czterogodzinne spotkanie na temat udziału w filmie i wyraził chęć zagrania w nim.

Studio celowało w publiczność masową, ale chciało też kontynuować przewrotny pomysł z pierwszej części na zasianie w głowie odbiorcy wątpliwości, czy wszystkie filmowe wydarzenia nie były jedynie iluzją wykreowaną na ziemi przy użyciu aparatury należącej do ReKall Inc. Za bardzo się jednak zapędzili w piętrzeniu kolejnych fabularnych przewrotek i przesadnym plątaniu niejednoznaczności, przez co historia zrobiła się zbyt mętna. Scenarzyści w końcu zaoponowali, obawiając się, że film popadnie w autoparodię. Studio postanowiło im zaufać i wypracować zbalansowaną historię.


Wersja napisana przez duet Shusett-Goldman rozpoczynała się podczas świętowania z okazji wywalczenia niepodległości Marsa. Quaid i Melina zostają uhonorowani przez prezydent Glorię Palomares. Zanim jednak Quaid dostaje możliwość wygłoszenia mowy, zostaje podstępnie zaatakowany nożem przez sobowtóra, który następnie zajmuje jego miejsce. Bohater budzi się koło Meliny. Od czasu zakończenia pierwszego filmu minęły trzy tygodnie. Niepodległość Marsa jest wciąż jedynie marzeniem. Douglas dowiaduje się o Projekcie Szept, mającym na celu kontrolę umysłów obywateli przez rząd prezydenta Saarinena. Rebelianci planują przeprowadzić badania na umyśle Quaida żeby sprawdzić czy Hauser wiedział coś więcej o projekcie. Podczas operacji bohater traci przytomność i budzi się w Rekall Incorporated. U jego boku stoi żona Lori, sprzedawca Bob oraz doktor Edgemar. Okazuje się, że Quaid nigdy nie opuścił budynku odkąd rozpoczął "wakacje". Co ciekawe, przez ten czas na Marsie doszło do zmian znanych ze snu, planeta posiada teraz powietrze, a Cohaagen jest martwy. Dr Edgemar tłumaczy to tym, że do umysłu Douglasa przepuszczano przez maszynę prawdziwe newsy.

Bohater powraca do szarego codziennego życia, rozpoczyna pracę przy budowie „kosmicznej windy”, urządzenia umożliwiającego tanią wysyłkę materiałów na orbitę ziemską. W międzyczasie trwają wybory. Uwagę Quaida zwraca Gloria Palomares - przyszła pani prezydent z jego snu - określana obraźliwie przez oponentów „kochanicą mutantów”. Gloria obiecuje, że w przypadku wygranej zainicjuje referendum w sprawie niepodległości Marsa. Douglas angażuje się w jej kampanię wyborczą, zostaje jednak zdradzony i podstępne wrobiony w sabotaż „kosmicznej windy”. W związku z tym zostaje uwięziony na sześć miesięcy w kosmicznym więzieniu, skąd udaje mu się w końcu uciec i dołączyć do rebeliantów, od których dowiaduje się o śmierci Meliny. 

Następnie wciela się w Hausera i udaje do Władywostoku, gdzie ku własnemu zaskoczeniu odkrywa, że jego matka wciąż żyje. Pani Hauser rozpoznaje, że nie ma tak naprawdę do czynienia z synem tylko z „nadpisaną” osobowością Quaida. Nie może jednak wiele zrobić, bo ma świadomość tego, że w przypadku śmierci Quaida zginie również i Hauser. Poprzez matkę bohater dowiaduje się, że Projekt Szept jest globalnym programem, który zmusi ludzi do głosowania na wyznaczonych kandydatów i utrzyma obecny rządu już na zawsze przy władzy. Po strzelaninie z udziałem kilkunastu klonów Lori oraz matki Hausera, Quaidowi udaje się zniszczyć Projekt Szept, co wywołuje efekt próżni umożliwiający powtórzenie słynnej sceny z pierwszego filmu. Palomares zostaje prezydentem, Mars odzyskuje niepodległość, bohater zostaje poproszony o wygłoszenie mowy i gdy trafia na mównicę zauważa w pierwszym rzędzie doktora Edgemara. Ten jednak po chwili znika, pozostawiając otwartym pytanie, czy bohatera zmyliły na moment oczy czy też dalej znajduje się w budynku Rekall Inc. śniąc o marsjańskiej niepodległości.

Dimension scenariusz się spodobał. Uznano, że z wyjątkiem kilku drobnych rzeczy wymagających poprawienia można ruszać z przygotowaniami do realizacji. Zebrano więc różnych agentów i ludzi powiązanych z filmem, przedstawiono im scenariusz, wszystkim przypadł do gustu. Z wyjątkiem najważniejszej osoby, Arnolda. Austriacki osiłek uznał go za zbyt skomplikowany, nigdy nie podobało mu się, że w pierwszym filmie było tyle zawirowań fabularnych i mieszania widzowi w głowie, nie wyraził więc zgody na realizację drugiej części w takiej formie. Rozczarowany Bob Weinstein stwierdził, że aktor właśnie odrzucił najlepszy scenariusz, jaki kiedykolwiek otrzymał. Projekt został zawieszony.


W międzyczasie, w branżowej prasie pojawiły się doniesienia, jakoby reżyserii miał się podjąć Jonathan Frakes, gwiazdor serialu „Star Trek: Następne pokolenie” oraz reżyser filmu „Star Trek VIII: Pierwszy kontakt”. Jeszcze w roku 1998 Frakes oficjalnie potwierdzał, że jest bliski realizacji "Total Rekall 2" z Arnoldem powracającym w roli Quaida. Goldman doprecyzował jednak później, że Frakes był przypisany do projektu we wczesnym etapie, jeszcze zanim Dimension zgłosiło się do niego i Shusetta w sprawie scenariusza. Później jednak jego nazwisko w ogóle już nie padało na spotkaniach przedprodukcyjnych, a z chwilą, gdy projektem oficjalnie zainteresował się Arnold, udział gwiazdy Star Treka był już wątpliwy. Austriacki dąb, osoba o ego równie ogromnym jak jego mięśnie i znająca swoją ówczesną wartość, zainteresowany był jedynie pracą z reżyseriami z górnej półki, ewentualnie z obiecującymi wschodzącymi talentami.

Z potwierdzonym występem Arniego w kontynuacji wiązały się zresztą same problemy. Z racji impasu podczas przedprodukcyjnych prac nad filmem, aktor postanowił wystąpić w „6-tym dniu”. Scenarzyści zawyli z rozpaczy, bo był to film science-fiction naszpikowany koncepcjami zbliżonymi do tych z kontynuacji "Pamięci absolutnej". A co najgorsze pojawiał się w nim klon aktora, więc realizacja w krótkim odstępie czasu kolejnego filmu, w którym Arnold pojawia się w podwójnej roli była mało prawdopodobna. Panowie rozsypali więc elementy dawnego scenariusza, zachowali najciekawsze pomysły, dorzucili garść nowych, złożyli to w jakąś - w miarę - sensowną całość i udali się do aktora, który... znowu odrzucił scenariusz.

Dimension postanowiło więc wrócić do podstaw, zgłosiło się do Cirulnicka, przekazało mu do oceny scenariusz Shusetta-Goldmana i usłyszało, że jest on „gwałtem dokonanym na języku angielskim”. Młody twórca zabrał się za pisanie nowego scenariusza opartego na własnych pomysłach. Zamykający się w trzynastu stronach treatment przypadł do gustu producentom, autorowi zasugerowali tylko kilka poprawek, które musi uwzględnić przy pisaniu scenariusza. Jego pierwsza wersja powstała 20 kwietnia 2000 r., a następnie poprawiona w maju tegoż roku. Film rozpoczynał się od spektakularnej sceny akcji, w której Hauser i jego koledzy z oddziału Rekall: York Brogan (wstępny pomysł obsadowy: Ving Rhames), Chris Park (Jet Li) oraz kochanka Quaida, Maggie Thomas (Parkey Posey), udaremniają porwanie przez terrorystów statku turystycznego kierującego się na Saturna. Początkowa sekwencja kończy się wysłaniem bomby opartej na marsjańskim minerale turbinium w kierunku słońca. Misja kończy się sukcesem, a Hauser/Quaid budzi się w Rekall, gdzie doktorzy Bob, Edgemar i Jaslove wyjaśniają mu, że przez ostatnie 10 lat był pogrążony w śpiączce.


Cirulnick zapożyczył kilka elementów z wcześniejszych wersji napisanych przez Goldmana-Shusetta. Najważniejszy wiązał się z pracą przy budowie „kosmicznej windy”, określaną teraz „kosmicznym mostem” łączącym naszą planetę z Marsem. Quaid spotyka tam Yorka Brogana twierdzącego, że nazywa się Jones Seni i zaprzeczającego jakiejkolwiek wcześniejszej znajomości z bohaterem. Prześladujące bohatera wizje z przeszłości/zmyślonej rzeczywistości stają się w końcu przyczyną wypadku na miejscu budowy. Quaid zostaje ranny w ramię i odkrywa, że jest pokryta sztuczną skórą zakrywającą blizny nabyte podczas wydarzeń z prologu filmu. Jego tropem rusza pracujący dla Rekall pułkownik Landson, dowódca Hausera z pierwszych minut filmu, obawiający się, że jego dawny podwładny odkryje, że zarówno on, jak i York Brogan, Chris Park oraz Maggie (widzimy ją wcześniej jako sąsiadkę bohatera, Sue Richards) należeli do tajnego oddziału reakcyjnego NorthBloc Intelligence, jednostki tak bardzo ściśle tajnej, że nawet jej dawni pracownicy nie wiedzą kim byli i co robili dla rządu (sic!).

Każdy członek oddziału posiada dwie osobowości zapisane w formie cyfrowej. Pierwsza tożsamość zwaną Alpha, jest tą „prawdziwą”, czyli dotychczasowym okresem jaki się przeżyło od momentu narodzin do rozpoczęcia pracy dla rządu. Druga natomiast, tożsamość Beta, wykorzystuje dane skopiowane z tej pierwszej, ale modyfikuje je do stworzenia nowej osobowości, z której agenci korzystają, gdy są w cywilu. Ma to zapobiec ewentualnej zdradzie, albo ujawnieniu ważnych informacji podczas tortur. Quaid dowiaduje się o wszystkim z cyfrowego zapisu dokonanego przez Yorka Brogana (co jest oczywiście reminiscencją podobnej sceny z pierwszej części), który namawia bohatera, żeby włamał się do zakładu dla obłąkanych przestępców i wyciągnął stamtąd Chris Parka przetrzymywanego tam od chwili, gdy nie powiodła się jego implantacja fałszywych wspomnień. Bohaterowi zostają również zaprezentowane dawne nagrania z nim samym, wśród których Cirulnick zamierzał przemycić sceny z kilku starych filmów Schwarzeneggera (Predator, Prawdziwe kłamstwa, Terminator, Commando).

Sprawy się komplikują, gdy okazuje się, że bomba oparta o turbinium spowodowała obrzęk słońca, który może doprowadzić do „połknięcia” Merkurego i w efekcie wypalenia na ziemi wszelkich form życia. Globalne ocieplenie zaczyna osiągać katastrofalne rozmiary, śmiertelne promienie gorąca przebijają się przez ogromne dziury na niebie i wypalają naszą planetę. Quaidowi udaje się uwolnić Chrisa i razem udają się na Marsa przebrani za Samoańczyka i jego japońską żonę. Okazuje się, że Brogan i Maggie pracują dla Strickrodta (a ona dodatkowo z nim sypia). Maggie tłumaczy później, że zlecono im zdobycie zaufania Strickrodta i zinfiltrowanie wąskiego kręgu osób współpracujących z nim. Bohaterka wyjawia, że akcja terrorystyczna z początku filmu miała na celu skierowanie bomby w kierunku słońca i doprowadzenie w efekcie do wyniszczenia Ziemi, co miałoby skłonić mieszkańców do ucieczki na Marsa. Zespół Quaida opracowuje karkołomny pomysł uratowania planety. Wykorzystując ładunki wybuchowe umieszczone u źródła minerału turbinium, zamierzają wysadzić Marsa, licząc na to, że powstała w efekcie szczelina grawitacyjna spowoduje przeskoczenie Ziemi na miejsce zajmowane dotąd przez czerwoną planetę (SIC!).

Na scenę wchodzi doktor Jaslove, który niczym doktor Edgemar w pierwszej części, wyjawia, że bohater wciąż jest w ReKall Incorporated, gdzie od chwili wypadku na budowie leży w stanie śpiączki i jeżeli natychmiast nie porzuci fantazji, to grozi mu zator i w efekcie śmierć. Bohater ponownie postanawia wierzyć w „fantazję”, co w dalszej części filmu prowadzi do kolejnego szokującego odkrycia. Nawet jego „prawdziwa” tożsamość, Hauser, była wymysłem wojskowego superkomputera (w tej chwili wyobraźmy sobie Arniego wypowiadającego charakterystycznym akcentem: „Then if I’m not me, Or Hauser… who the hell am I?”). Bohater nie wierzy w te rewelacje i wysadza Marsa, absurdalny plan ratunku niebieskiego globu kończy się sukcesem, Ziemia przesuwa się w jego miejsce. Nasza planeta zostaje otoczona przez fragmenty czerwonej planety, które tworzą pierścień podobny do tego znanego z Saturna. Quaid budzi się w ReKall i dowiaduje, że w wyniku niezrozumiałego fenomenu Mars eksplodował, a Ziemia wskoczyła w jego miejsce. Pozostaje kwestią otwartą, czy bohater miał z tym coś wspólnego, czy też jedynie mieszano jego marzenia z bieżącymi wiadomości telewizyjnymi...


Scenariusz przeszedł wstępną weryfikację, zorganizowano kolejne spotkanie ze Schwarzeneggerem, po którym Miramax natychmiast skontaktował się ze scenarzystą i zlecił przepisanie całości z myślą o produkcji z mniejszym budżetem. Nie wiadomo, czy chodziło o zaoszczędzenie pieniędzy, żeby było więcej na horrendalną gażę dla aktora, czy też to Miramax nie uważał, żeby suma zażądana przez gwiazdora była warta tego filmu. Zaczęto rozważać zatrudnienie innego aktora, zastanawiano się m.in. nad nową gwiazdą kina akcji, Vin Dieselem, który niestety inkasował już ówcześnie 20 milionów za rolę, niewiele więc by to pomogło budżetowi filmu...

W latach 2001-2002 Miramax zaliczył serię bolesnych wpadek finansowych, kosztowny upadek magazynu Talk, rozdmuchany budżet „Gangów Nowego Jorku” oraz niespodziewane wycofanie się MGM z koprodukcji musicalu „Chicago” (który zwrócił się im dopiero po premierze filmu w roku 2003), co przesuwało w czasie start ewentualnej realizacji filmu sci-fi ze Schwarzeneggerem. Cirulnick nie wierzył już, że film kiedykolwiek zostanie zrealizowany i postanowił skupić się na innych projektach. Dimension jednak nie poddawało się, zwrócono się ponownie do Shusetta i Goldmana z prośbą o napisanie kolejnej wersji mieszającej ich dawne pomysły z tymi wysuniętymi przez Cirulnicka. Ich kilkustronicowy pomysł na nowy film przypadł do gustu ludziom ze studia, zwrócono się więc z nim do Schwarzeneggera, który po raz kolejny odrzucił koncepcję podsuniętą przez scenopisarski duet. Panowie niestrudzenie pracowali jeszcze nad kilkoma kolejnymi wersjami, dopuszczając możliwość skupienia się na przygodach zupełnie nowej postaci wiodącej - w jednej z wersji była nią kobieta - ale w końcu nic z tego nie wyszło, a kilkuletnia aktorska „emerytura” Arnolda sprawiła, że zanim zdecydował się wrócić przed kamerę, o sequelu dawno już zapomniano. Całą uwagę skupiono na realizacji remake’u...

1 komentarz:

  1. Dzięki za ciekawy artykuł. Szkoda, że nie powstał żaden "prawdziwy" sequel hitu Verhovena. Ale może to i dobrze, bo być może "rozwdoniłoby" tylko siłę przekazu filmu Holendra. Oczywiście chodzi mi o kapitalne, niejednoznaczne zakończenie. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na dwie rzeczy. To nie jest do końca tak, że Jan De Bont został odsunięty od realizacji "Raportu mniejszości". W tym wywiadzie (https://collider.com/the-haunting-jan-de-bont-interview-speed-twister/) mówi on, że zamienili się po prostu ze Spielbergiem (chyba na całe szczęście ;-) projektami, bo Spielberg wstępnie pracował przy "The Haunting". No i sprawa oczywista jest taka, że przecież De Bont to wieloletni współpracownik i przyjaciel Verhoevena, więc na pewno ten drugi nie miał do niego pretensji ;-)

    OdpowiedzUsuń